L’education sentimentale
” (…) Ten album ma sto lat, pochodzi z tajemniczej rodzinnej rupieciarni. (Każda rodzina ma coś takiego). Minęło sto lat od czasu, kiedy człowiek, który wykleił te karty fotografiami, wycinkami z gazet i pamiątkami, co jakiś czas wyjeżdżał i zwiedzał świat. Znał już pociąg i statek parowy, ale najczęściej podróżował powozem. Musiał być kimś ciekawym świata, bo wybierał się w podróż co rok, był w Szwajcarii, w Paryżu i w Londynie, objechał też Węgry, odwiedził Kassę, Locse, Oradę. Wszytsko, co po drodze zobaczył i uznał za godne zapamiętania, trafiało do albumu, który potem gdzieś się zawieruszył, a ja go teraz oglądam po stu latach.
Ten mój daleki i nieznany krewny podróżował jeszcze z pietyzmem. Pojechał do Paryża, obejrzał w Luwrze Wenus z Milo, kupił barwną reprodukcję i przywiózł ją do domu, wkleił do albumu i podpisał „Wenus z Milo”. Kupił też obraz przedstawiający angielski parlament, umiścił go w albumie i podpisał: „Tu mieszka angielska demokracja”. W Karlsbardzie oglądał przedstawienia teatralne, przywiózł stamtąd na pamiątkę drukowany złotymi literami program teatralny. (…) Z Paryża przywiózł egzemplarz sławnego pisma „Charivari” z 7 marca 1838 roku, pełnego plotek i śmiesznych karykatur. W Wiedniu bardzo spodobał mu się ogród schonbruński, przywiózł stamtąd kwiat. (…)
Ten album jest skromny i naiwny. Z rozczuleniem przewracam jego pożółkłe karty. ale po chwili coś sobie uświadamiami ogarnia mnie wstyd. Bo ja nie śmiałbym przywieźć z Paryża i umieścić w albumie obrazka z Wenus z Milo ani podpisać go przez wzgląd na niedokształconych. Obcy już nam ten drobiazgowy, odświętny, nieśmiały i delikatny sposób oglądania, odczuwania, nasłuchiwania świata. My każdego lata rzucamy się jak szaleni, opychamy się nim obiema rękami. Wszystkiego nam mało! W ciągu sześciu dni chcielibyśmy zobaczyć góry – wszystkie góry! – od Szpicbergów do Tatr Wysokich, Lido, Paryż razem z Luwrem i Juna-les-pins, za pół ceny. Kto dziś wybiera się w podróż, pospiesznie wysyła-dwie kartki „z tego pięknego miejsca” i uważa za naturalne, że to piękne miejsce jest Kopenhagą czy Wenecją. Sto lat temu podróżny wymawiał jeszcze te nazwy z nabożeństwem. Do Gaisten szykował się tak jak my na wyprawę do Indii, ale był jeszcze bardziej przejęty i wzruszony. Przeżycie stanowiła zwykła podróż do Wiednia czy nad jezioro Hamori. (…)
Dawny podróżnik obserwował, słuchał, widział i zapamiętywał. My już tylko jeździmy.”
Te słowa Sandor Marai napisał w 1938 roku. Skoro jemu wydawało się wtedy, że świat przyspieszył, to co na ten temat mielibyśmy my do powiedzenia? Marai to jeden z moich ulubionych pisarzy, jego szkice podróżne zawarte w zbiorze W podróży mogłabym tu wpisywać codziennie i w całości. Nie mam na to czasu. Ale dziś wzięłam oddech i przeznaczyłam godzinę na przepisanie tego cytatu.